czwartek, 26 września 2013

Colleen Houck "Klątwa tygrysa"

Autor: Colleen Houck
Tytuł: "Klątwa tygrysa"
  Seria: Klątwa tygrysa #1
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 360

Klesey Hayes zatrudnia się na wakacje w wędrownym cyrku. Dziewczyna ma tam m.in. opiekować się tygrysem. Tworzy się między nimi więź. Tymczasem do cyrku przyjeżdża mężczyzna zainteresowany kupnem zwierzęcia. Proponuje dziewczynie, aby w trakcie podróży do Indii zajmowała się Dhirenem. I tak zaczyna się dla Kelsey niezapomniana przygoda... Okazuje się, że Ren to tak naprawdę zaklęty książę, a ona jest mu potrzebna do zdjęcia czaru.

Jak się zapewne zorientowaliście, jest to paranormal romance. Sama nie wiem od czego zacząć. Może od rzeczy, które mnie w tej książce nie zachwyciły. Początek jest bardzo naciągany. Przyjeżdża sobie obcy facet do cyrku, chce kupić tygrysa, aby go wypuścić do rezerwatu. Proponuje nastolatce, aby pojechała z nim na drugi koniec świata. A co ona na to? Jasne, dlaczego nie. A jej opiekunowie? Baw się dobrze kochanie i wracaj szybko.
No dobra, pojechała już z nim do tych Indii i okazuje się, że musi stawić czoła wielu przeszkodom. Dziwnym trafem wszystko udaje jej się za pierwszym razem. A to farciara. 
Tak więc fabuła była trochę naciągana, ale uszła w tłumie. Podobało mi się nawiązanie do hinduskiej mitologii.

Postaci w tej książce były nijakie. Nie poczułam między nimi więzi. A momentami Kelsey mnie wręcz irytowała. Były dosyć sztucze i nie wysiliła się nad nimi Colleen.

Co do stylu... Ok, nie był zachwycający, a niektóre zdania wyglądały jak wyjęte z rozprawki przeciętnego ucznia gimnazjum, ale dało się znieść. Może i nie jest to za dobrze napisana książka, ale uważam, że nie było tak źle, jak czytałam w niektórych recenzjach. 

Mimo wad "Klątwa tygrysa" jako tako mi się podobała. Na szczęście akcja nie ciągnie się jak flaki z olejem. Jest to przeciętna książka, ale nawet umiliła mi leniwe popołudnia.

5,5/10

sobota, 21 września 2013

Małgorzata Gutowska-Adamczyk "220 linii"

Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Tytuł: "220 linii"
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 312

Mikołaj jest zwyczajnym warszawskim nastolatkiem. Właśnie poszedł do gimnazjum. Niestety, inni jego koledzy poszli do innej szkoły, więc nie ma tam żadnych znajomych. Jest też bardzo małomówny i nie chce poznawać nowych osób. Poznaje jednak Melanię. Odkrywa w sobie pasję - perkusja, to jest to. Otrzymuje także swoją pierwszą kartę miejską - może jeździć, gdzie mu się podoba!

Bardzo przepraszam za taki chaotyczny opis książki, ale muszę się wam przyznać, że jest to jeszcze recenzja zalegająca z wakacji! Jeszcze dużo książek wakacyjnych nie zostało tutaj zrecenzowanych, ale postaram się to w najbliższym czasie zmienić. 

Książka mi się podobała, ale na pewno nie zachwyciła. Jest to taka obyczajówka. Jak się okazało, jest to druga część "110 ulic", o czym nie miałam pojęcia! A i podczas czytania się nie zorientowałam, że coś jest nie tak...

W książkach pani Małgorzaty podoba mi się to, że zawsze wplecie w fabułę jakiś trudniejszy wątek. Np. w "Wystarczy, że jesteś" był to motyw choroby, a tutaj - biedy. Za to na pewno ma u mnie duży plus. Bardzo ciekawie wprowadza czytelnika w środowisko młodzieży. Na pewno lepiej, niż w tej poprzedniej książce jej autorstwa, którą czytałam.

Postacie... szczerze mówiąc, sama nie wiem! Nie pamiętam za bardzo, a to chyba świadczy o tym, że nie była to jedna z lepszych książek, które czytałam. Na pewno Melania była bardzo sympatyczna, zapadła mi ona w pamięci. Mikołaj... hmm... tak, przypominam sobie, był również lubianą przeze mnie postacią, ale bardziej lubiłam Melanię.

Dużo fajniej napisana, niż "Wystarczy, że jesteś". Czyta się książkę tę dosyć szybko, ale nie wciągnęła mnie ona tak całkowicie.

Wiem, beznadziejnie wyszła ta recenzja, a to tylko i wyłącznie przez moje lenistwo, bo nie chciało mi się jej napisać zaraz po przeczytaniu. No ale możecie przeczytać.

6,5/10

niedziela, 1 września 2013

Kerstin Gier "Błękit szafiru"

Autor: Kerstin Gier
Tytuł: "Błękit szafiru"
Seria: Trylogia czasu #2
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 358

Gwendolyn jest bardzo zakochana w Gideonie. Właśnie wrócili z XX wieku. Ale dziewczyna nadal ma wątpliwości co do sprawy z Lucy i Paulem. Do tego ten hrabia od siedmiu boleści...  Poza tym jej relacje z Gideonem komplikują się i są pełne niedomówień. Życie podróżniczki w czasie nie jest takie kolorowe, jak mogłoby się wydawać. 

To już drugi tom Trylogii czasu. Książka jak dla mnie super, świetna na zabicie czasu. Nawet nie potrafię wytłumaczyć, co tak bardzo mi się w tej trylogii podoba. Ona po prostu jest wspaniała i niech inni mówią sobie, co chcą.

Fabuła jest bardzo ciekawa i pełna śmiesznych sytuacji. Porywająca akcja, zagadki, tajemnice, miłość, niebezpieczeństwa. Naprawdę, brak mi słów do opisania tej powieści. Niektórzy mówią, że miłość w tej książce jest bardzo infantylna i naciągana. I zgadzam się z tym. No bo wątpię, aby w prawdziwym życiu ktoś był w stanie zakochać się po kilku dniach znajomości. Ale co tam! I tak jest super i świetnie się czyta, a infantylność tej książki w ogóle mi nie przeszkadza. Może i sama jestem dziecinna, ale już się z tym pogodziłam. 

Autorka świetnie pisze, z humorem, lekko. "Błękit szafiru" wzbudza wiele emocji. Książkę czyta się naprawdę z prędkością światła. Jest bardzo wciągająca i interesująca. Nie można się oderwać. Jak się już otworzy, to nie można zamknąć aż do epilogu, a i wtedy jest ciężko.

Bohaterowie są też nawet, nawet. Gwen jest bardzo sympatyczna. Może trochę zbyt płaczliwa, ale ogólnie jest ok. Gideon... Indywidualista, pewny siebie arogant. Zakochałam się w nim. Oprócz tego jedną z moich ulubionych postaci jest Xemerius. Jego komentarze były rozbrajające. 

Wiem, że strasznie chaotyczna ta recenzja, ale książkę kocham i nie mogę znaleźć odpowiednich słów na jej opisanie. Raczej nie spodoba się poważnym i dojrzałym osobom, bo zdaję sobie sprawę z infantylności tej książki. Ale sama nie jestem dorosła i nie przeszkadza mi to, książka bardzo mi się podobała i figuruje na liście moich ulubionych pozycji. Jeśli ktoś szuka jakiejś mądrej, wartościowej książki, to źle trafił, ale jeśli szuka zabawnej, odprężającej historii, to jest to powieść jak najbardziej dla niego.

10/10

Maggie Stiefvater "Wyścig śmierci"

Autor: Maggie Stiefvater
Tytuł: "Wyścig śmierci"
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 488

Co roku na wyspie Thisby odbywa się Wyścig Skorpiona. Uczestnicy ujeżdżają konie wodne, śmiertelnie niebezpieczne bestie żywiące się surowym mięsem. Sean wygrał wyścig już parokrotnie. Tym razem stawka to coś więcej niż zwycięstwo - będzie walczył o swojego rumaka. Puck postanowiła wystartować w wyścigu w akcie desperacji, by zatrzymać brata na wyspie chociaż miesiąc dłużej. Jest pierwszą kobietą, która odważyła się wziąć udział w Wyścigu Skorpiona. Stawka jest wysoka, a zwycięzca może być tylko jeden.

"Konie wodne są głodne i gniewne, agresywne i piękne, nienawidzą nas i kochają.
To pora Wyścigu Skorpiona.
Czuję, że żyję"
 Po przeczytaniu opisu na okładce nastawiałam się na coś kompletnie innego. Myślałam, że to będzie coś w stylu "Igrzysk śmierci" - tylko jedna osoba może przeżyć, jest to wielodniowy wyścig itd. Jednak było zupełnie inaczej. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy spostrzegłam, że jestem już na 400 stronie, a tu się nie zapowiada, żeby oni się mieli w najbliższym czasie ścigać... Ale książka bardzo mi się spodobała.

Owszem - występuje tutaj wątek miłosny. Ale jeśli ktoś oczekuje pięknego love story, to uprzedzam - będzie zawiedziony, gdyż nie jest on tu najważniejszy. Więzi między bohaterami są dosyć fajnie przedstawione. Nie było to coś w stylu: "znam go od pięciu minut, to na pewno miłość na całe życie". Możemy poznać pobudki bohaterów, poznać ich, zobaczyć, jak oni to wszystko widzą, bo autorka postanowiła prowadzić narrację raz z punktu widzenia Puck, a raz Seana. Dodało to takiej przejrzystości fabule.

Książka osobiście bardzo mnie wciągnęła. Nim się obejrzałam, już przewracałam ostatnią stronę. Fabuła jest dopracowana, oryginalna i bardzo ciekawa. Historia pochłonęła mnie bez reszty i czułam, że jestem częścią tych wydarzeń. Książka ma też drugie dno, bo oprócz tego, że dostarcza rozrywki, ma też jakiś morał, przekaz. Opowiada o dążeniu do wyznaczonych sobie celów, o odwadze i poświęceniu, relacjach międzyludzkich.

Maggie Stiefvater ma swój specyficzny styl pisania. Przypadł mi on do gustu. Pisze lekko i przyjemnie, ale ładnie. Dzięki temu książkę czyta się błyskawicznie. Bardzo dobrze wykreowała bohaterów. Może przez kilka pierwszych stron wydawali mi się oni papierowi, ale z czasem coraz bardziej ich lubiłam i dostrzegałam w nich więcej człowieczeństwa. Wielu z nich czymś się wyróżnia od pozostałych. Bardzo ważnymi postaciami są w tej książce również konie. Bo w dużej mierze ta książka kręci się wokół nich.

Jestem oczarowana "Wyścigiem śmierci", ale jednak po przeczytaniu pozostał mi pewien niedosyt. Chciałabym, żeby ta historia jeszcze trwała. Gorąco polecam tę książkę. Myślę, że bardzo spodoba się osobom, które interesuj się końmi, ale nie tylko.

9/10