piątek, 23 sierpnia 2013

Scott Westerfeld "Brzydcy"

Autor: Scott Westerfeld
Tytuł: "Brzydcy"
Seria: Brzydcy #1
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 432

W świecie, w którym żyje Tally ludzie są posegregowani na brzydkich i ślicznych. Brzydcy żyją w Brzydalowie do swoich 16 urodzin, kiedy to każdy odbywa operację upiększającą. Dzięki niej stają się Śliczni. Przeprowadzają się wtedy do Miasta Nowych Ślicznych, gdzie czas spędzają na zabawie. Gdy przyjaciel Tally przechodzi operację, dziewczyna coraz bardziej nie może doczekać się swoich 16 urodzin. Wtedy poznaje Shay - dziewczynę, która nie chce stać się Śliczna. Ma do wyboru - albo zdradzić przyjaciółkę, albo na zawsze pozostać Brzydką.

Skusiłam się na tę książkę tylko dlatego, że gdy oglądałam jakiś angielski filmik dziewczyna wychwalała tę serię. Okazało się, że pierwsza część jest w bibliotece, więc stwierdziłam, że przeczytam. I tylko dlatego. Bo umówmy się, okładka, która przedstawia człowieka z workiem na głowie nie jest zbyt zachęcająca, sam tytuł też nie bardzo mnie zaintrygował, ale opis zwiastował dosyć ciekawą lekturę.

Świat przedstawiony w tej książce jest oryginalny i świeży. Dobrze skonstruowany. Ale pomysł ten strasznie mnie irytował. Ta ciągła gadanina o wyglądzie już mi wychodziła bokiem. Czasem chciałam przez to rzucić książką o ścianę. Fabuła sama w sobie jest interesująca, ale to już była przesada. Każdego nowopoznanego Brzydkiego Tally musiała po prostu tak opisać "zbyt wysokie czoło, za szeroko rozstawione oczy, za grube dupsko (no dobra, tego z ostatniego nie było)" a ślicznego "wielkie zielone oczy ze złotymi iskierkami, proporcjonalne ciało, mały nos, pełne usta"... Ale ze względu na to, że nie mam zwyczaju nie dokańczania zaczętej książki, dałam szansę tej pozycji. Po jakimś czasie się do tego przyzwyczaiłam i bardziej skupiłam moją uwagę na wydarzeniach, które są przyzwoite. Takie przemyślane i logiczne, układające się w spójną całość..

Napisane jest to tak... hmm... nieźle, ale jakoś tak nie czułam, że uczestniczę w tych wydarzeniach, ani nie czułam narastającego napięcia. Nie odczuwałam zbyt wielu emocji, czułam się jak postronny obserwator. Akcja była dosyć dynamiczna i powieść mnie jako tako wciągnęła. No ale to okropne gadanie o wyglądzie, to była ma-sa-kra.

Postacie... No cóż, Śliczni byli kompletnymi idiotami, nie będę tu nawet na nich miejsca marnować, ale za to buntownicza Shay była całkiem fajna. David też dosyć spoko,  ale momentami wydawał mi się po prostu płaski. Poza tym nie poznajemy tu tak dogłębnie za wielu ludzi...

Ogólnie książka dosyć dobra, ale żadna specjalność.

 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz