niedziela, 6 października 2013

Jodi Picoult "Krucha jak lód"

Autor: Jodi Picoult
Tytuł: "Krucha jak lód"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 616

Sean i Charlotte O'Keefe oczekują narodzin dziecka. Okazuje się, że ich córeczka Willow ma rzadkie schorzenie osteogenesis imperfecta. Jest to wrodzona łamliwość kości spowodowana niedoborem kolagenu. Gdy rodzina wyjeżdża na wakacje do  Disneylandu, dziewczynka doznaje kolejnego urazu. Nadarza się okazja, aby poprawić jakość ich życia i Charlotte wnosi do prokuratury pozew o niedobre urodzenie. Twierdzi, że gdyby wcześniej wiedziała o chorobie córki, usunęłaby ciążę. Przez swoje nieugięcie rozpada się jej małżeństwo, przyjaźń, a druga córka czuje się odrzucona...

Książkę czytałam jeszcze w wakacje, ale pamiętam wszystko ze szczegółami. Po prostu jestem zachwycona, ta powieść naprawdę zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jest to pierwsza książka autorstwa Jodi Picoult na moim koncie, ale z pewnością nie ostatnia. 

Autorka poruszyła bardzo ważne tematy. Pokazuje jak trudne jest życie osoby dotkniętej tak poważną chorobą oraz jej rodziny. Rodzina O'Keefe miała naprawdę trudne życie: Willow wymagała ciągłej opieki, dlatego Charlotte nie mogła pójść do pracy i Sean musiał brać dodatkowe godziny, a to nie służyło ich małżeństwu, leczenie było bardzo kosztowne, w dodatku mieli jeszcze drugą, dorastającą córkę Amelię, która czuła się odrzucana. Aby mieć jakieś wizje na przyszłość, Charlotte musiała pozwać do sądu najlepszą przyjaciółkę, narazić własne małżeństwo na poważne kłopoty i przekonać ławników, że gdyby tylko miała taką możliwość, dokonałaby aborcji. 
 Oprócz tego głównego wątku, pojawiają się kłopoty z Amelią. Dojrzewająca dziewczyna potrzebuje wsparcia i zainteresowania rodziców, niestety Amelia nie mogła na to liczyć, bo oni musieli zajmować się chorą siostrą. Dziewczyna zaczęła się ciąć, popadła w bulimię, lecz jej opiekunowie nadal nic nie zauważali.
Tak więc, jak sami widzicie, historia jest poruszająca i nakłaniająca do refleksji. Ukazuje, że tak naprawdę robimy z błahostek wielkie problemy, podczas gdy obok nas rozgrywa się prawdziwy koszmar. Picoult uświadamia, jak ważna jest miłość w rodzinie, że nie wszystko da się kupić za pieniądze, ukazuje jak kruche jest życie.

Bardzo, bardzo spodobały mi się postaci w tej książce. Autorka wspaniale je wykreowała. Czułam się, jakbym znała tych ludzi od lat. Każdy był niepowtarzalny. Picoult wzięła pod uwagę wydarzenia, które wpłynęły na charaktery poszczególnych postaci, dlatego bohaterowie są bardzo realni i mam wrażenie, że gdzieś daleko naprawdę istnieją.

Autorka ma też ciekawy styl. Wspaniale ukazała tę historię, czułam się jakbym w tym wszystkim uczestniczyła. Martwiłam się, cieszyłam, smuciłam razem z bohaterami. W tej powieści wydarzenia są pokazane z perspektywy kilku osób. Dzięki temu powieść nabiera przejrzystości. Znamy punkt widzenia każdej osoby, możemy dowiedzieć się, co nimi kierowało, poznać ich odczucia. Książka jest jak gdyby zwróceniem się bezpośrednio do Willow.

Książka ta wzbudziła we mnie wiele skrajnych emocji, co skumulowało się na samiutkim końcu, gdy Jodi kompletnie mnie zaskoczyła. Dodatkowym plusem są przepisy na różne smakołyki na początku każdego rozdziału. Sama nie zamierzam ich wypróbować, ale może ktoś się na to skusi. Zdecydowanie jedna z najlepszych powieści mojego kilkunastoletniego życia.

10/10

czwartek, 26 września 2013

Colleen Houck "Klątwa tygrysa"

Autor: Colleen Houck
Tytuł: "Klątwa tygrysa"
  Seria: Klątwa tygrysa #1
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 360

Klesey Hayes zatrudnia się na wakacje w wędrownym cyrku. Dziewczyna ma tam m.in. opiekować się tygrysem. Tworzy się między nimi więź. Tymczasem do cyrku przyjeżdża mężczyzna zainteresowany kupnem zwierzęcia. Proponuje dziewczynie, aby w trakcie podróży do Indii zajmowała się Dhirenem. I tak zaczyna się dla Kelsey niezapomniana przygoda... Okazuje się, że Ren to tak naprawdę zaklęty książę, a ona jest mu potrzebna do zdjęcia czaru.

Jak się zapewne zorientowaliście, jest to paranormal romance. Sama nie wiem od czego zacząć. Może od rzeczy, które mnie w tej książce nie zachwyciły. Początek jest bardzo naciągany. Przyjeżdża sobie obcy facet do cyrku, chce kupić tygrysa, aby go wypuścić do rezerwatu. Proponuje nastolatce, aby pojechała z nim na drugi koniec świata. A co ona na to? Jasne, dlaczego nie. A jej opiekunowie? Baw się dobrze kochanie i wracaj szybko.
No dobra, pojechała już z nim do tych Indii i okazuje się, że musi stawić czoła wielu przeszkodom. Dziwnym trafem wszystko udaje jej się za pierwszym razem. A to farciara. 
Tak więc fabuła była trochę naciągana, ale uszła w tłumie. Podobało mi się nawiązanie do hinduskiej mitologii.

Postaci w tej książce były nijakie. Nie poczułam między nimi więzi. A momentami Kelsey mnie wręcz irytowała. Były dosyć sztucze i nie wysiliła się nad nimi Colleen.

Co do stylu... Ok, nie był zachwycający, a niektóre zdania wyglądały jak wyjęte z rozprawki przeciętnego ucznia gimnazjum, ale dało się znieść. Może i nie jest to za dobrze napisana książka, ale uważam, że nie było tak źle, jak czytałam w niektórych recenzjach. 

Mimo wad "Klątwa tygrysa" jako tako mi się podobała. Na szczęście akcja nie ciągnie się jak flaki z olejem. Jest to przeciętna książka, ale nawet umiliła mi leniwe popołudnia.

5,5/10

sobota, 21 września 2013

Małgorzata Gutowska-Adamczyk "220 linii"

Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Tytuł: "220 linii"
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 312

Mikołaj jest zwyczajnym warszawskim nastolatkiem. Właśnie poszedł do gimnazjum. Niestety, inni jego koledzy poszli do innej szkoły, więc nie ma tam żadnych znajomych. Jest też bardzo małomówny i nie chce poznawać nowych osób. Poznaje jednak Melanię. Odkrywa w sobie pasję - perkusja, to jest to. Otrzymuje także swoją pierwszą kartę miejską - może jeździć, gdzie mu się podoba!

Bardzo przepraszam za taki chaotyczny opis książki, ale muszę się wam przyznać, że jest to jeszcze recenzja zalegająca z wakacji! Jeszcze dużo książek wakacyjnych nie zostało tutaj zrecenzowanych, ale postaram się to w najbliższym czasie zmienić. 

Książka mi się podobała, ale na pewno nie zachwyciła. Jest to taka obyczajówka. Jak się okazało, jest to druga część "110 ulic", o czym nie miałam pojęcia! A i podczas czytania się nie zorientowałam, że coś jest nie tak...

W książkach pani Małgorzaty podoba mi się to, że zawsze wplecie w fabułę jakiś trudniejszy wątek. Np. w "Wystarczy, że jesteś" był to motyw choroby, a tutaj - biedy. Za to na pewno ma u mnie duży plus. Bardzo ciekawie wprowadza czytelnika w środowisko młodzieży. Na pewno lepiej, niż w tej poprzedniej książce jej autorstwa, którą czytałam.

Postacie... szczerze mówiąc, sama nie wiem! Nie pamiętam za bardzo, a to chyba świadczy o tym, że nie była to jedna z lepszych książek, które czytałam. Na pewno Melania była bardzo sympatyczna, zapadła mi ona w pamięci. Mikołaj... hmm... tak, przypominam sobie, był również lubianą przeze mnie postacią, ale bardziej lubiłam Melanię.

Dużo fajniej napisana, niż "Wystarczy, że jesteś". Czyta się książkę tę dosyć szybko, ale nie wciągnęła mnie ona tak całkowicie.

Wiem, beznadziejnie wyszła ta recenzja, a to tylko i wyłącznie przez moje lenistwo, bo nie chciało mi się jej napisać zaraz po przeczytaniu. No ale możecie przeczytać.

6,5/10

niedziela, 1 września 2013

Kerstin Gier "Błękit szafiru"

Autor: Kerstin Gier
Tytuł: "Błękit szafiru"
Seria: Trylogia czasu #2
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 358

Gwendolyn jest bardzo zakochana w Gideonie. Właśnie wrócili z XX wieku. Ale dziewczyna nadal ma wątpliwości co do sprawy z Lucy i Paulem. Do tego ten hrabia od siedmiu boleści...  Poza tym jej relacje z Gideonem komplikują się i są pełne niedomówień. Życie podróżniczki w czasie nie jest takie kolorowe, jak mogłoby się wydawać. 

To już drugi tom Trylogii czasu. Książka jak dla mnie super, świetna na zabicie czasu. Nawet nie potrafię wytłumaczyć, co tak bardzo mi się w tej trylogii podoba. Ona po prostu jest wspaniała i niech inni mówią sobie, co chcą.

Fabuła jest bardzo ciekawa i pełna śmiesznych sytuacji. Porywająca akcja, zagadki, tajemnice, miłość, niebezpieczeństwa. Naprawdę, brak mi słów do opisania tej powieści. Niektórzy mówią, że miłość w tej książce jest bardzo infantylna i naciągana. I zgadzam się z tym. No bo wątpię, aby w prawdziwym życiu ktoś był w stanie zakochać się po kilku dniach znajomości. Ale co tam! I tak jest super i świetnie się czyta, a infantylność tej książki w ogóle mi nie przeszkadza. Może i sama jestem dziecinna, ale już się z tym pogodziłam. 

Autorka świetnie pisze, z humorem, lekko. "Błękit szafiru" wzbudza wiele emocji. Książkę czyta się naprawdę z prędkością światła. Jest bardzo wciągająca i interesująca. Nie można się oderwać. Jak się już otworzy, to nie można zamknąć aż do epilogu, a i wtedy jest ciężko.

Bohaterowie są też nawet, nawet. Gwen jest bardzo sympatyczna. Może trochę zbyt płaczliwa, ale ogólnie jest ok. Gideon... Indywidualista, pewny siebie arogant. Zakochałam się w nim. Oprócz tego jedną z moich ulubionych postaci jest Xemerius. Jego komentarze były rozbrajające. 

Wiem, że strasznie chaotyczna ta recenzja, ale książkę kocham i nie mogę znaleźć odpowiednich słów na jej opisanie. Raczej nie spodoba się poważnym i dojrzałym osobom, bo zdaję sobie sprawę z infantylności tej książki. Ale sama nie jestem dorosła i nie przeszkadza mi to, książka bardzo mi się podobała i figuruje na liście moich ulubionych pozycji. Jeśli ktoś szuka jakiejś mądrej, wartościowej książki, to źle trafił, ale jeśli szuka zabawnej, odprężającej historii, to jest to powieść jak najbardziej dla niego.

10/10

Maggie Stiefvater "Wyścig śmierci"

Autor: Maggie Stiefvater
Tytuł: "Wyścig śmierci"
Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 488

Co roku na wyspie Thisby odbywa się Wyścig Skorpiona. Uczestnicy ujeżdżają konie wodne, śmiertelnie niebezpieczne bestie żywiące się surowym mięsem. Sean wygrał wyścig już parokrotnie. Tym razem stawka to coś więcej niż zwycięstwo - będzie walczył o swojego rumaka. Puck postanowiła wystartować w wyścigu w akcie desperacji, by zatrzymać brata na wyspie chociaż miesiąc dłużej. Jest pierwszą kobietą, która odważyła się wziąć udział w Wyścigu Skorpiona. Stawka jest wysoka, a zwycięzca może być tylko jeden.

"Konie wodne są głodne i gniewne, agresywne i piękne, nienawidzą nas i kochają.
To pora Wyścigu Skorpiona.
Czuję, że żyję"
 Po przeczytaniu opisu na okładce nastawiałam się na coś kompletnie innego. Myślałam, że to będzie coś w stylu "Igrzysk śmierci" - tylko jedna osoba może przeżyć, jest to wielodniowy wyścig itd. Jednak było zupełnie inaczej. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy spostrzegłam, że jestem już na 400 stronie, a tu się nie zapowiada, żeby oni się mieli w najbliższym czasie ścigać... Ale książka bardzo mi się spodobała.

Owszem - występuje tutaj wątek miłosny. Ale jeśli ktoś oczekuje pięknego love story, to uprzedzam - będzie zawiedziony, gdyż nie jest on tu najważniejszy. Więzi między bohaterami są dosyć fajnie przedstawione. Nie było to coś w stylu: "znam go od pięciu minut, to na pewno miłość na całe życie". Możemy poznać pobudki bohaterów, poznać ich, zobaczyć, jak oni to wszystko widzą, bo autorka postanowiła prowadzić narrację raz z punktu widzenia Puck, a raz Seana. Dodało to takiej przejrzystości fabule.

Książka osobiście bardzo mnie wciągnęła. Nim się obejrzałam, już przewracałam ostatnią stronę. Fabuła jest dopracowana, oryginalna i bardzo ciekawa. Historia pochłonęła mnie bez reszty i czułam, że jestem częścią tych wydarzeń. Książka ma też drugie dno, bo oprócz tego, że dostarcza rozrywki, ma też jakiś morał, przekaz. Opowiada o dążeniu do wyznaczonych sobie celów, o odwadze i poświęceniu, relacjach międzyludzkich.

Maggie Stiefvater ma swój specyficzny styl pisania. Przypadł mi on do gustu. Pisze lekko i przyjemnie, ale ładnie. Dzięki temu książkę czyta się błyskawicznie. Bardzo dobrze wykreowała bohaterów. Może przez kilka pierwszych stron wydawali mi się oni papierowi, ale z czasem coraz bardziej ich lubiłam i dostrzegałam w nich więcej człowieczeństwa. Wielu z nich czymś się wyróżnia od pozostałych. Bardzo ważnymi postaciami są w tej książce również konie. Bo w dużej mierze ta książka kręci się wokół nich.

Jestem oczarowana "Wyścigiem śmierci", ale jednak po przeczytaniu pozostał mi pewien niedosyt. Chciałabym, żeby ta historia jeszcze trwała. Gorąco polecam tę książkę. Myślę, że bardzo spodoba się osobom, które interesuj się końmi, ale nie tylko.

9/10

piątek, 23 sierpnia 2013

Maciej Frączyk "Zezniania Niekrytego Krytyka"

Autor: Maciej Frączyk
Tytuł: "Zeznania Niekrytego Krytyka"
Wydawnictwo: Zielona sowa
Ilość stron: 134

Książka autorstwa znanego na polskim YT Macieja Frączyka, znanego jako Niekryty Krytyk filmik w formie papierowej. Mamy tu parę faktów z jego życia. Trochę pouczania młodych. Ogólnie to jest taka książka o niczym.

Nie miałam w planach tego czytać, ale stwierdziłam, że co mi szkodzi, skoro jest w bibliotece. I tym sposobem zdobyłam "Zeznania...", które okazały się po prostu nudne. Strasznie dużo tu gadania o tym jaka to jest dzisiejsza młodzież. Niby tam gada o dążeniu do celu itd., ale to jakoś do mnie nie trafiło. Cała ta treść była taka nijaka i irytująca.

Niekryty pisze bardzo, bardzo źle. Wiele nielogicznie skonstruowanych zdań "przyzozdobiło" tę pozycję. To był po prostu bezsensowny bełkot, który ani trochę mi się nie spodobał. Strasznie dużo tu było slangu internetowego, jego ironicznego poczucia humoru. Nie, po prostu do pisania to on się nie nadaje.

Ale za to szybko się to czyta. Ale nie dlatego, że to takie wciągające. To dlatego, że czcionka jest duża, a poza tym mnóstwo tutaj kodów do zeskanowania i obrazków, które chyba miały być śmieszne...

Ogólnie książka mi się nie podobała i nie polecam.

2/10

Scott Westerfeld "Brzydcy"

Autor: Scott Westerfeld
Tytuł: "Brzydcy"
Seria: Brzydcy #1
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 432

W świecie, w którym żyje Tally ludzie są posegregowani na brzydkich i ślicznych. Brzydcy żyją w Brzydalowie do swoich 16 urodzin, kiedy to każdy odbywa operację upiększającą. Dzięki niej stają się Śliczni. Przeprowadzają się wtedy do Miasta Nowych Ślicznych, gdzie czas spędzają na zabawie. Gdy przyjaciel Tally przechodzi operację, dziewczyna coraz bardziej nie może doczekać się swoich 16 urodzin. Wtedy poznaje Shay - dziewczynę, która nie chce stać się Śliczna. Ma do wyboru - albo zdradzić przyjaciółkę, albo na zawsze pozostać Brzydką.

Skusiłam się na tę książkę tylko dlatego, że gdy oglądałam jakiś angielski filmik dziewczyna wychwalała tę serię. Okazało się, że pierwsza część jest w bibliotece, więc stwierdziłam, że przeczytam. I tylko dlatego. Bo umówmy się, okładka, która przedstawia człowieka z workiem na głowie nie jest zbyt zachęcająca, sam tytuł też nie bardzo mnie zaintrygował, ale opis zwiastował dosyć ciekawą lekturę.

Świat przedstawiony w tej książce jest oryginalny i świeży. Dobrze skonstruowany. Ale pomysł ten strasznie mnie irytował. Ta ciągła gadanina o wyglądzie już mi wychodziła bokiem. Czasem chciałam przez to rzucić książką o ścianę. Fabuła sama w sobie jest interesująca, ale to już była przesada. Każdego nowopoznanego Brzydkiego Tally musiała po prostu tak opisać "zbyt wysokie czoło, za szeroko rozstawione oczy, za grube dupsko (no dobra, tego z ostatniego nie było)" a ślicznego "wielkie zielone oczy ze złotymi iskierkami, proporcjonalne ciało, mały nos, pełne usta"... Ale ze względu na to, że nie mam zwyczaju nie dokańczania zaczętej książki, dałam szansę tej pozycji. Po jakimś czasie się do tego przyzwyczaiłam i bardziej skupiłam moją uwagę na wydarzeniach, które są przyzwoite. Takie przemyślane i logiczne, układające się w spójną całość..

Napisane jest to tak... hmm... nieźle, ale jakoś tak nie czułam, że uczestniczę w tych wydarzeniach, ani nie czułam narastającego napięcia. Nie odczuwałam zbyt wielu emocji, czułam się jak postronny obserwator. Akcja była dosyć dynamiczna i powieść mnie jako tako wciągnęła. No ale to okropne gadanie o wyglądzie, to była ma-sa-kra.

Postacie... No cóż, Śliczni byli kompletnymi idiotami, nie będę tu nawet na nich miejsca marnować, ale za to buntownicza Shay była całkiem fajna. David też dosyć spoko,  ale momentami wydawał mi się po prostu płaski. Poza tym nie poznajemy tu tak dogłębnie za wielu ludzi...

Ogólnie książka dosyć dobra, ale żadna specjalność.

 6/10

czwartek, 22 sierpnia 2013

Cornelia Funke "Atramentowe serce"

Autor: Cornelia Funke
Tytuł: "Atramentowe serce"
Seria: Atramentowy świat #1
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 512 

Dwunastoletnia Meggie jest wychowywana tylko przez ojca - Mo. Jej matka zaginęła, gdy dziewczynka była niemowlęciem. Po ojcu - introligatorze- odziedziczyła miłość do książek. Ale nie wie, dlaczego ojciec nigdy nie chce czytać jej na głos. Pewnego razu pod ich domem pojawia się pewien mężczyzna z dziwnym zwierzątkiem przypominającym kunę, z wyjątkiem małych różków... Jak się okazuje, ma na imię Smolipaluch, a jego pochodzenia Meggie nie wyobrażała sobie nawet w najśmielszych snach...

"Atramentowe serce" jest ciekawą książką o tematyce fantastycznej. Pomysł autorki był oryginalny i ciekawy. Stworzyła coś innego niż wszystkie inne książki dla młodzieży. Chociaż muszę przyznać, że jednak nie wciągnęła mnie tak do reszty. Oczywiście, jest bardzo porywająca, wiele się dzieje, nie brakuje też zwrotów akcji, ale jakoś tak na początku szło mi kiepskawo. Potem się poprawiło i wciągnęłam się w tę historię. Chciałam poznać dalsze losy bohaterów. Fabuła jest dopracowana i rozbudowana. Ale przede wszystkim książka jest nieprzewidywalna. 

Styl autorki jest taki... prosty i urzekający. Jest w nim coś takiego... Np. Rowling też to ma.  Autorka w bardzo fajny sposób opisuje  przyjaźń. Potrafi zaciekawić. Jest w tej pozycji coś uroczego.

Bohaterowie byli w tej książce bardzo fajni. Dobrze wykreowani. Realni. Naturalni. Prawdziwi.

Książkę polecam, bardzo dorze się czyta i jest ciekawa. Na pewno przeczytam pozostałe tomy.

8/10

Krystyna Siesicka "Zapałka na zakręcie"

Autor: Krystyna Siesicka
Tytuł: "Zapałka na zakręcie"
  Wydawnictwo: Akapit-Press
Ilość stron: 221

Podczas wakacji Mada poznaje chłopaka. Marcin nie jest taki jak inni, których znała. Jest skryty, pełen rezerwy, niechętnie opowiada o swojej przeszłości, ale Mada i tak go lubi. Z czasem nawet ta sympatia przeradza się w coś więcej. Ale żadne z nich nie ma odwagi tego wyznać. Jak potoczą się lody Mady i Marcina?
„Są jeszcze na świecie dziewczęta, które staną jak wryte przed nie istniejącą zapałką, trzeba tylko znaleźć zakręt i zawołać magiczne zdanko!”
 "Zapałka..." to pierwsza powieść autorstwa Krystyny Siesickiej na moim koncie. Można powiedzieć, że jest to książka, hmm... "na czasie". Opisuje ona współczesne problemy, z jakimi stykają się zwykli ludzie. Opowiada o samotności, nałogach, pierwszej miłości. I mimo że od publikacji tej książki minęło prawie 50 lat, to te sprawy są wciąż aktualne i jeszcze długo pozostaną.

Miłość między dwojgiem nastolatków została tutaj bardzo ładnie przedstawiona. Wydała mi się taka realna i po prostu mnie urzekła. Krystyna Siesicka ma niebywały talent do opisywania uczuć i emocji.

Polubiłam bohaterów tej powieści i uważam, że są dobrze wykreowani. Tajemniczy Marcin, no i Mada. Przyjaciele dziewczyny też byli nieprzeciętni. Po prostu grupka współczesnych, normalnych nastolatków.

Powieść została napisana troszeczkę już staromodnym językiem, ale nadal jest chętnie czytana przez młodzież i to mówi samo za siebie. Mimo że niektórych zwrotów już nie używamy, nie przeszkadzają one w interpretacji treści i sięgnięciu po tę pozycję. Akcja jest tu pokazana z dwóch różnych perspektyw: Marcina i Mady. Możemy się zagłębić w ich uczucia, zrozumieć, co nimi kierowało.

Nawiasem mówiąc ja czytałam inne wydanie tej książki, ale okładka była tak szkaradna i rzadka (że też musiałam wziąć akurat ten egzemplarz), że stwierdziłam iż tylko by mi tu spaskudziła wygląd bloga. Tak czy siak i tak nie mogłam nigdzie znaleźć jej zdjęcia.

7/10

Becca Fitzpatrick "Finale"

Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: "Finale"
Seria: Szeptem #4
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 416

Nora przejmuje władzę nad armią Hanka. Musi przez to ukrywać związek z Patchem, bo należą do dwóch różnych światów. Ponadto cheszwan zbliża się wielkimi krokami i wszyscy robią się niespokojni. Razem z Patchem próbują wymyślić sposób na to, by wojna nie doszła do skutku. Pod okiem Nefila Dantego Nora trenuje i próbuje przekonać Nefilów, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Bo gdyby jej się nie udało, skutki mogłyby być nieprzewidywalne...

Trochę się obawiałam, że pani Fitzpatrick schrzani tą część. Że zepsuje zakończenie serii. Ale na szczęści tak się nie stało. Przekonałam się, że nie brakuje jej pomysłów, aby urozmaicić swoje powieści, i że, mimo iż jest to już czwarta i ostatnia część sagi, potrafi wymyślić coś ciekawego.Nie skopiowała poprzednich, każda z nich miała swój charakter. Bardzo zgrabnie wywiązała się ze swego zadania. Mimo że można się było spodziewać happy endu, to sposób na jaki wpadła autorka był bardzo dobry i nie taki oczywisty. 

Książka wciągnęła mnie i musiano mnie odrywać od niej dźwigiem. Akcja jest rozwinięta i nie pozwala czytelnikowi na nudę. Zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Becca dodała parę ciekawych wątków, co urozmaiciło lekturę i główny wątek. Wiele osób mówi, że jest to "Zmierzch", tyle, że tu jest upadły anioł zamiast wampirka. Ale ta powieść jest o niebo lepsza. Owszem, może ogólny zarys powieści jest podobny, zwykła dziewczyna + niezwykły chłopak, ale inne rzeczy są tutaj dużo lepsze.

Na scenę wkroczyło też kilka ciekawych nowych postaci. Na uwagę zasługuje Dante - moim zdaniem świetna postać. Na początku był taki niepozorny, a potem ujawnił swoje prawdziwe oblicze. W sumie szkoda, że już nigdy nie spotkam się z Norą i Patchem, Vee, Scottem i innymi... Oczywiście, zawsze można przeczytać drugi raz, ale jednak ten pierwszy zawsze jest najlepszy. 

Książkę bardzo przyjemnie się czytało też ze względu na przyjemny język i styl autorki. Nie są to jakieś górnolotne teksty z mnóstwem wyrazów, których żaden człowiek na co dzień nie używa. Mamy tutaj ładny, ale zarazem prosty język. 

"Finale" uważam za bardzo dobre zakończenie sagi i gorąco polecam.

8/10

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Kerstin Gier "Czerwień rubinu"


 
Autor: Kerstin Gier
Tytuł: "Czerwień rubinu"
Seria: Trylogia czasu #1
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 344 

Gwendolyn jest zwykłą szesnastolatką. Pewnego dnia okazuje się, że to ona, a nie jak wszyscy myśleli jej kuzynka Charlotta, posiada gen podróży w czasie. W ciągu wieków było tylko paru podróżników. Ona jest 12, rubinem, zamyka krąg. W jej czasach żyje jeszcze 11, diament, Gideon de Villiers - przystojny i arogancki osiemnastoletni chłopak. On i Gwen mają do wykonania tajną misję, ale Gideon najchętniej wykluczyłby ją z całego przedsięwzięcia...
„Rubin czerwony, magią kruka obdarzony 
G-dur zamyka krąg przez Dwunastu utworzony.” 
Lubię książki z wątkiem podróży w czasie, więc nie mogłam sobie odmówić "Czerwieni rubinu". Cóż, muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś kompletnie innego. Ale to, co dostałam bardzo mi się spodobało. Fabuła jest ciekawa i intrygująca. Akcja jest wartka, nie ciągnie się jak flaki z olejem. Piętrzące się zagadki i tajemnice nie pozwalają się oderwać od książki. Może i ta książka jest schematyczna, ale mi bardzo przypadła do gustu.

Polubiłam bohaterów tej powieści. Gwen i Leslie nie dało się nie lubić. Postacie nie były płaskie, ale prawdziwe. Czuję się z nimi związana... No, może z częścią z nich. Są tutaj też i czarne charaktery. Ogólnie osób jest sporo, a każdy czymś różni się od innych.

Autorka pisze bardzo lekko i przyjemnie. Operuje prostym, ale ładnym językiem. Potrafi rozśmieszyć, ale też zbudować napięcie i zaciekawić. Nie jest to infantylne, ani przytłaczające, po prostu idealne.

Książka bardzo mi się podobała i bardzo ją polecam.

10/10

sobota, 17 sierpnia 2013

.

Bardzo przepraszam za nieobecność, ale nie miałam w ogóle czasu tutaj zaglądać. Nie było mnie w domu od miesiąca i miałam ograniczony dostęp do internetu. Mam nadzieję, że nie zniechęciliście się przez to do mojego bloga. W tym czasie przeczytałam parę książek i w najbliższym czasie dodam ich recenzje. Teraz muszę się trochę ogarnąć, a poza tym mam gości. Ale postaram się wystawić te recenzje w tym tygodniu. ;)

niedziela, 14 lipca 2013

Lauren Oliver "Delirium"

Autor: Lauren Oliver
Tytuł: "Delirium"
Seria: Delirium #1
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 357

 Lena żyje w świecie, gdzie miłość uznano za chorobę. Każdy, kto ukończył 18 rok życia, poddany jest zabiegowi, który go z niej wyleczy i prawi, że nigdy już się nie zakocha. Ludzie, którzy go przeszli są obojętni, nie odczuwają emocji tak silnie, jak niewyleczeni. Lena jest jedną z wielu, którzy z wytęsknieniem czekają na zabieg. Ale wtedy pojawia się Alex i wszystko w życiu dziewczyny się komplikuje.

Już od jakiegoś czasu "Delirium" czekało na mojej półce, aż znajdę trochę czasu i je przeczytam. I tak oto jestem oczarowana tą książką. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nie było innego wyjścia, jak przekonać się na własnej skórze. Okazało się, że książka bardzo przypadła mi do gustu. Wartka akcja, ciekawa fabuła to na pewno atuty tej pozycji. Książka jest oryginalna, ja przynajmniej nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym. Pomysł Oliver bardzo mi się spodobał. Bardzo fajnie pokazała to, jak władze przejmują kontrolę nad ludźmi, wmawiają im swoje przekonania. Parę wątków pobocznych wzbogaca historię.

Autorka pisze lekkim, wygodnym i przyjemnym językiem. Nie ma tutaj naciąganych dialogów, ani przydługawych  i niepotrzebnych opisów. Jedną rzeczą, która trochę mnie denerwowała, było to, że w książce moim zdaniem za dużo razy użyto słowa "wypaczony". Zawadzało i nie pasowało do całości. 

Jak chyba większość dziewcząt, które zapoznały się z tą powieścią, uległam urokowi Alexa. Nie, nie był superprzystojnym arogantem, który pod wpływem ukochanej złagodniał (których też kocham), ale dość przystojnym, miłym, ciepłym, opiekuńczym i oddanym chłopakiem. Lena na początku była jak dla mnie zbyt grzeczna. Złamanie godziny policyjnej, to było dla niej coś okropnego. A już dotykanie nieleczonego chłopaka... Aż strach myśleć o takich czarnych scenariuszach. Na szczęście z czasem zmieniła się i polubiłam ją. 

Książka lekka, przyjemna, łatwa, świetna, aby na chwilę odpocząć od codziennych spraw. Gorąco polecam!

9/10

Becca Fitzpatrick "Cisza"

Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: "Cisza"
Seria: Szeptem #3
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 396

Nora budzi się na cmentarzu. Nie wie jak się ta znalazła, a co gorsza, nie może sobie przypomnieć kilku ostatnich miesięcy swojego życia. Razem z najbliższymi próbuje powrócić do normalności, a wtedy pojawia się tajemniczy Jev. Patch za wszelką cenę stara się chronić niczego nieświadomą Norę, ale sytuacja wymyk się spod kontroli.

I oto za mną kolejny, przedostatni już, tom bestsellerowej sagi "Szeptem". Przyznaję się, że wciągnęła mnie ta saga. Fabuła może nie jest jakoś szczególnie wielowątkowa i złożona, ale jest bardzo ciekawa i wciągająca. Było parę nieścisłości, ale za bardzo nie raziły. W książce jest wiele zagadek, jest bardzo zajmująca.

Styl pani Fitzpatrick bardzo mi się podoba. Autorka pisze prostym językiem, dzięki czemu czyta się bardzo przyjemnie i dosyć szybko. Akcja jest dynamiczna i nim się obejrzałam, byłam na stronie pięćdziesiątej, setnej, trzysetnej... 

Postaci w tej książce też dosyć mi się podobały. Tylko czasami Nora, jak dla mnie, zachowywała się trochę nierealnie. Nie było dużo tych momentów, ale jednak. Patcha po prost kocham, bardzo mi się spodobał. Scott i Vee to również przyjemne postaci. A z kolei ci, którzy mieli mnie denerwować, denerwowali mnie. Hanka nienawidziłam, razem z tą jego armią.

Podsumowując, polecam książkę osobom, które lubują się w tym gatunku. Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, i wciąga.


8/10

niedziela, 30 czerwca 2013

Bloglovin

Nie wiem po co, ale wyłączają Google Reader'a. Nie łapię jeszcze bloglovina, ale może jakoś pójdzie. A więc...

Becca Fitzpatrick "Crescendo"

Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: "Crescendo"
Seria: Szeptem #2
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 394

Związek Nory i Patcha zaczyna szwankować. Są pierwsze poważne kłótnie. Dochodzi do tego, że Nora postanawia zakończyć ich znajomość. Po zerwaniu dziewczyna nadal nie może zapomnieć o swoim byłym, a gdy dowiaduje się, że zbliżył się do Marcie - jej największego wroga - chce za wszelką cenę uprzykrzyć mu życie. Na dodatek Patch prawdopodobnie zamieszany jest w śmierć jej ojca...

Cykl "Szeptem" - jak na razie - bardzo mi się podoba, należy do jednych z ulubionych. Zgadzam się, że nie jest to jakaś ambitna i górnolotna literatura, ale nie zmienia to faktu, że jest bardzo ciekawa i wciągająca. Akcja tego tomu kręci się głównie wokół śmierci ojca Nory. Jest on nieprzewidywalny. Jeśli się już czegoś domyśliłam, stało się to na następnej stronie, a i tak nie było takich momentów dużo. Akcja jest porywająca, dużo się tu dzieje. I w końcu poznajemy pawdziwe imię Patcha, którego oczywiście wam nie zdradzę. 

Bohaterowie tej powieści bardzo przypadli mi do gustu. Mimo że Nora czasem zdawała się bardzo wolno kojarzyć fakty, lubiłam ją. Patcha to po prostu kocham. Tak po prostu. Natomiast ci, którzy np. mieli wzbudzić moje zaufanie, żeby potem zrobić co nieoczekiwanego, jak najbardziej sobie poradzili z tym zadaniem.

Autorka pisze lekkim językiem. Bardzo przystępnym i umilającym lekturę. Trafiającym do czytelnika. Nie robi zbędnych długich opisów, a pisze konkretnie i na temat.

A zakończenie to jest po prostu mistrzostwo. Kompletnie się nie spodziewałam, tego, co miało miejsce. Z tym pani Fitzpatrick poradziła sobie wyśmienicie.

Książkę jak najbardziej polecam i uważam, że warto się zapoznać z tą serią.

8/10

czwartek, 27 czerwca 2013

Federico Moccia "Amore 14"

Autor: Federico Moccia
Tytuł: "Amore 14"
Wydawnictwo: MUZA
Ilość stron: 491

Czternastoletnia Carolina ma dwie serdeczne przyjaciółki - Alis i Clod. Kochających dziadków i świetnego brata Giovanniego, którego nazywa Rustym Jamesem. Za to nie dogaduje się z siostrą Alessandrą i ojcem. Przypadkowo poznaje w księgarni przystojnego Massimiliana. Niestety, tego samego dnia ukradziono jej komórkę, na której miała zapisany jego numer. Jak potoczą się jej dalsze losy?

Wiem, mój opis jest zdawkowy, ale naprawdę nijak nie potrafię opisać tej książki. Jest bardzo wielowątkowa, momentami się gubiłam w imionach niektórych bohaterów. Cały czas coś się dzieje. Fabuła jest dosyć ciekawa, ale czytałam lepsze książki. Akcja ogółem jest wartka, chociaż było kilka nużących momentów. I szczerze mówiąc czasem wydawała mi się nieprawdopodobna. Czternastoletnie dziewczyny, a kręci się wokół nich tylu chłopaków, a każdy musi być minimum 4 lata starszy. Jakoś wątpię, by w rzeczywistości 19-latek interesował się 14-latką. I w dodatku chodzą na tyle imprez...

Bohaterowie to słaby punkt powieści. Większość z nich była po prostu irytująca. Np. Caro. Czasem to aż chciałam wyrzucić książkę przez okno z jej powodu. Albo Alis. Taka bogata, zbuntowana, luzacka, ale strasznie mnie w niej denerwowało to, że zachowywała się strasznie nieodpowiedzialnie i jak był jakiś problem, to udawała, że nic się nie stało. Clod akurat była dosyć sympatyczna. Nie przejmowała się opinią innych, była sobą, lojalna. Natomiast jedną z nielicznych postaci, które w pełni polubiłam był Rusty James. Chciałabym mieć takiego brata. On był najlepszy z całej książki.

Styl autora był nawet, nawet. Narracja jest tutaj pierwszoosobowa i  Moccia dosyć przyzwoicie wczuł się w rolę czternastolatki. Jedynie dialogi czasem mi się wydawały bardzo sztywne. Serio, kto tak mówi? I jedno co mi się rzuciło w oczy to: "nieczuła, bez uczuć". Hmm... I jeszcze denerwowało mnie jak główna bohaterka wiecznie powtarzała, że coś jej się "podoba na maksa". Powtarzała to na co drugiej stronie...

Największym plusem tej książki jest zakończenie. Było nieprzewidywalne i inne, niż bym się spodziewała, gdyby moja ukochana koleżanka z klasy, widząc, co czytam, nie powiedziała mi jak się książka skończy. 

To by było na tyle. Podsumowując, książka nie była niczym sepcjalnym, chociaż ogólnie dość przyjemnie się czytało.

 5,5/10

czwartek, 20 czerwca 2013

Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Wystarczy, że jesteś"

Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Tytuł: "Wystarczy, że jesteś"
 Seria: Tylko dla dziewczyn
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 291

Siedemnastoletnia Weronika jest pesymistką. Jest nieśmiała, nieprzebojowa i trzyma się na uboczu. Nie ma w ogóle życia towarzyskiego. Powołuje do życia Pana W. - swojego wirtualnego chłopaka. Aż tu nagle los uśmiecha się do niej - podczas podróży do Wrocławia poznaje przystojnego Filipa. Jak się później okazuje - świeżo upieczonego, świetnie się zapowiadającego aktora. Dziewczyna ma obsesję na jego punkcie. Poznaje też Marka, który pełni rolę jej najlepszej przyjaciółki.

Książkę wyszperałam przypadkowo w bibliotece miejskiej. Po przeczytaniu opisu z tyłu byłam pełna obaw. "Zapamiętale czyta "Zmierzch" i skrycie marzy o wielkim, wyjątkowym uczuciu oraz księciu, zbyt doskonałym, by mógł być prawdziwy."? Nie wiem dlaczego, ale zawsze, gdy wydaje mi się, że książka będzie beznadziejna, pożyczam ją. I tak też się stało i tym razem.

Zacznę, tradycyjnie, od fabuły. Jest nieskomplikowana i mało złożona. Jest ona też bardzo przewidywalna. Może nieliczne poboczne, mało znaczące wątki nie były takie, ale główny z pewnością. To, jak potoczyły się losy bohaterów było mało zaskakujące. Poza tym na początku książka jest strasznie nudna. Przez pierwsze 40 stron autorka robi z Weroniki taką ofiarę losu, że naprawdę. Ale potem zjawia się Filip! Zabójczo przystojny aktor zwrócił uwagę na nie kogo innego jak szarą myszkę Werę! Cóż za niespodziewany obrót wydarzeń. Ale na szczęście w połowie zrobiło się lepiej, akcja trochę przyspieszyła, a historia była odrobinę ciekawsza.

Czasami śmiałam się z przemyśleń Weroniki, chociaż niektóre były dosyć mądre. Na jakim ona świecie żyje? Momentami zdawała się być nieco przygłupia. I jeszcze użalała się nad sobą, zamiast zebrać w sobie trochę odwagi i podejść do jakiejś koleżanki z propozycją wspólnego wypadu. Ale nie, ona woli stać w kącie i czekać, aż ktoś się nią zainteresuje. W dodatku, gdy już znalazła tę swoją "miłość" była egoistką w stosunku do Marka. Filip to jakaś porażka. Była tak samolubny i denerwujący, że aż mnie skręcało. Weronika była dla niego zabawką, zostawiał ją na dwa miesiące, żeby przypomnieć sobie o niej w chwili nudy. A ona oczywiście z uśmiechem na ustach rzucała mu się w ramiona. Jedynie spodobał mi się Marek. Był łagodny, opiekuńczy i miły. Nie żaden super-wystrzałowy przystojniak, ale za to podbił me serce charakterem. Ponadto związany jest z nim bardzo ciekawy wątek, który poznacie jedynie czytając książkę.

Styl autorki mi się dość spodobał. Czasami rzucały się w oczy pseudo-młodzieżowe wyrażenia, ale ogólnie było okej. Pisze lekko, czytanie nie ciągnie się w nieskończoność, a wręcz idzie bardzo szybko. Nawet przyjemnie się czytało tę książkę.

Mimo, iż książka jest przewidywalna i czasem wydawała mi się głupawa, porusza ważny temat. A mianowicie potrzebę miłości i akceptacji. Może i wykonanie nie było zachwycające, ale na to trzeba zwrócić uwagę. I ten wątek z Markiem, którego nie zdradzę.

Po przeczytaniu jej mam mieszane uczucia. Ale myślę, że warto ją przeczytać choćby dla tego wątku z Markiem i przyjemnego języka pani Małgorzaty.

5,5/10

niedziela, 16 czerwca 2013

Janette Rallison "Taka sobie wróżka"

Autor: Janette Rallison
Tytuł: "Taka sobie wróżka"
Seria: Wróżka #1
Wydawnictwo: Akapit-Press
Ilość stron: 384

Gdy Hunter rzuca Savannę dla jej siostry tuż przed szkolnym balem, dziewczyna chce się odegrać. I wtedy pojawia się wróżka o imieniu Chryzantemowa Gwiazda. Ale to tylko taka sobie wróżka, żadna dobra wróżka, nic specjalnego. W szkole magii nie przykładała się zbytnio do nauki zajęta przystojnymi elfami, a Savanna ma być jej zaliczeniowym obiektem. Obiecuje spełnić 3 jej życzenia. A o co poprosiłaby każda nastolatka po rozstaniu z chłopakiem? To oczywiste, że o księcia z bajki, który zabrałby ją na bal. Niestety, Chrissy źle zrozumiała życzenie. Przez jej trzykrotną nadinterpretację Savanna trafia do średniowiecza, najpierw jako Kopciuszek, potem Królewna Śnieżka, a na końcu po to, by ratować Tristana - kolegę ze szkoły, który przypadkiem został wplątany w sprawę księcia dla Savanny.

Najpierw byłam sceptycznie nastawiona do tej książki, wahałam się czy ją pożyczyć, czy nie. W końcu zdecydowałam, że nie zaszkodzi spróbować. Gdybym jednak wybrała inną pozycję, nigdy bm się nie dowiedziała, jak wiele bym przegapiła!

Fabuła "Takiej sobie wróżki" jest bardzo ciekawa, nawiązuje do znanych bajek o Kopciuszku i Królewnie Śnieżce. Perypetie Savanny (znowu ta sawanna...) były bardzo zabawne i nieraz śmiałam się podczas czytania. To chyba jeden z największych plusów tej pozycji: jest pogodna i poprawia humor. Historia mnie bardzo wciągnęła i bardzo szybko się z nią uwinęłam. Niestety, minusem książki jest to, że momentami jest przewidywalna. Bezbłędnie odgadłam, kim jest Czarny Rycerz. 

Książka ta napisana jest lekkim młodzieżowym językiem, jednak nie... odpychającym? Owszem, nie jest to piękny poetycki język. W każdym razie czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Jak już mówiłam, w książce jest wiele humoru. 

Bohaterowie też nie są najgorsi. Mimo, iż Savanna czasami mnie denerwowała, ale po podróży do średniowiecza przeszła przemianę i polubiłam ją. Natomiast bardzo sympatyczny wydał mi się Tristan. Który z resztą też przeszedł przemianę (bo kto by nie przeszedł po ośmiu miesiącach przebywania w innej epoce?).

Jest to książka fantastyczna z wątkami miłosnymi o dosłownie bajkowym klimacie. Świetnie się bawiłam podczas lektury. Gorąco polecam! Książka naprawdę poprawiająca humor i przyjemna.

8/10

piątek, 14 czerwca 2013

Nicholas Sparks "I wciąż ją kocham"

Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: "I wciąż ją kocham"
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 351

John Tyree po ukończeniu szkoły nie ma co ze sobą zrobić i z tego powodu zaciąga się do wojska. Podczas urlopu poznaje studentkę Savannah, która wraz ze znajomymi przyjechała w ramach prac społecznych budować domy dla ubogich rodzin. Rozkwita między nimi uczucie i młodzi przyrzekają sobie, że po zakończeniu służby przez Johna, pobiorą się. Jednak mężczyzna w przypływie patriotyzmu zaciąga się po raz drugi. Savannah nie wytrzymuje rozstania. Wysyła Johnowi list pożegnalny, w którym informuje, że kocha innego.

To już trzecia powieść z dorobku Sparksa na moim koncie. I muszę przyznać, że zrobiła na mnie największe wrażenie. 

Książka kryje w sobie niesamowitą i romantyczną historię miłości dwojga młodych ludzi. Lubię czytać o miłości, pomarzyć czasami o księciu na białym koniu. "I wciąż ją kocham" spełniło moje oczekiwania, a nawet je przewyższyło. Ostatnim razem, gdy czytałam książkę tego autora, zawiodłam się, w związku z czym nie miałam wielkich wymagań co do tej. Ale tutaj mogę spokojnie powiedzieć, że jestem w pełni usatysfakcjonowana lekturą.

Bardzo podobała mi się fabuła. Opowiadała o gorącym uczuciu, związku na odległość, a w końcu rozstaniu. Nie było to tak banalne jak w niektórych książkach. Oprócz tego Sparks bardzo zgrabnie wplótł w fabułę wątek choroby i ojcowsko-synowskie relacje. Możemy poznać je dogłębniej, bo narracja jest tutaj prowadzona przez Johna. Powieść ta, tak jak oczekiwałam, wzbudziła mnóstwo emocji. Od radości, przez złość na Savannah za to, co zrobiła Johnowi, po wzruszenie. Muszę przyznać, poleciało parę łez.

Widocznie poprawił się styl autora. Włożył w to więcej uczuć, poprawił warsztat. Teraz można było się wczuć. Operuje lekkim i przystępnym językiem. Wyrobił sobie własny styl pisania, który przypadł mi do gustu. Książkę czyta się błyskawicznie. Wciąga. 

Jak już wspominałam, narracja jest tutaj pierwszoosobowa. Wszystko widzimy z perspektywy Johna. Bardzo fajnie opisane są wszystkie sytuacje, emocje, trudy życia. Przez to chce się czytać więcej i więcej.

Bohaterowie też z miejsca przypadli mi do gustu. John był bardzo dopracowaną postacią. Bardzo go polubiłam, a po tym co zrobił na końcu jeszcze bardziej. Savannah lubiłam mniej ze względu na to, że zostawiła Johna. Tim również był bardzo sympatyczni. Wszyscy wydawali mi się tacy... realni. Jakbym ich znała od dawna. Tylko imię Savannah kojarzyło mi się z sawanną, ale to już inna sprawa.

Na koniec chcę wspomnieć o tytule. Oryginał brzmi "Dear John", więc jak z "Drogi Johnie" nagle zrobiło się "I wciąż ją kocham"? Ktoś się stara, wymyśla tytuł, a tu nagle tłumacz w przypływie natchnienia wymyśla "I wciąż ją kocham". I jeszcze Savannah. Super, blondi Amanda Seyfried, wszystko fajnie, tyle, że w książce Savannah była brunetką! I mimo usilnych starań wyobrażenia sobie szczupłej, atrakcyjnej brunetki, cały czas miałam przed oczami Amandę! Te okładki filmowe to nie najlepszy pomysł.

Podsumowując, lektura bardzo dobra, wciągająca, wzbudzająca wiele emocji. Polecam!

8,5/10

piątek, 7 czerwca 2013

Becca Fitzpatrick "Szeptem"

Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: "Szeptem"
Seria: Szeptem #1
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 324

Szesnastoletnia Nora na lekcji biologii poznaje tajemniczego Patcha. Nikt nic o nim nie wie. Między nią, a Patchem kwitnie uczucie. Ale w jej życiu zaczynają dziać się dziwne rzeczy, których nie można racjonalnie wytłumaczyć. Dziewczyna dowiaduje się, że Patch nie jest zwykłym człowiekiem. Jest upadłym aniołem.

Książka czekała na półce już od dłuższego czasu. W końcu nadszedł jej czas i zabrałam ją na wycieczkę szkolną, żeby mieć co robić w autobusie. "Szeptem" okazało się lekturą lekką i przyjemną, idealną, aby się zrelaksować.

Fabuła tej książki jest ciekawa, ale niezbyt oryginalna. Momentami widoczne są podobieństwa do "Zmierzchu", których nie jest jakoś strasznie dużo. Naprawdę, czy autorka nie mogła się wysilić, aby wymyślić jakikolwiek inny przedmiot? Czy może w USA uczą się tylko biologii? Ale dobrze, zostawmy ten szczegół. Rzadko bywały przewidywalne momenty. Było parę zwrotów akcji. Ogólnie książka jest interesująca.

Co do bohaterów, to wiele osób twierdzi, że to Bella i Edward o innych imionach. Ale moim zdaniem tak nie jest. Nora nie jest taką niepewną, niezdarną dziewczynką, której sensu życia nadaje obecność chłopaka jak Bella. Ona jest pewna siebie i odważna. A Patch też nie przypomina Edzia. Co prawda też był bardzo przystojny i tajemniczy, ale w przeciwieństwie do wyżej wymienionego miał poczucie humoru, był twardy. Jego teksty mnie rozwalały. 

"-Jak zwykle świetnie wyglądasz. 
-Dziękuję-odparłam bezmyślnie. (...) 
-I cudownie pachniesz-dodał Patch. 
-To się nazywa prysznic- odparłam zapatrzona w przestrzeń, ale gdy nie zareagował odwróciłam się do niego. -Mydło, szampon. Ciepła woda. 
-Nagość. Czuję sprawę."
 Styl autorki przypadł mi do gustu. Pisze przystępnym, współczesnym językiem, ale nie jest to grafomania. Przyjemnie i szybko się czytało, wszystko było zrozumiałe. Ciekawie opisywała sytuacje, w których znajdowała się bohaterka.

Pod względem wizualnym książka również mi się podoba. Okładka jest interesująca, wzbudzająca ciekawość. Bardzo fajnie oddaje klimat książki. Wydawnictwo, moim zdaniem, stanęło na wysokości zadania.

Podsumowując, książka bardzo mi się podobała i z pewnością sięgnę po następną część. Idealna odskocznia od rzeczywistości. Polecam.

8/10

piątek, 31 maja 2013

John Marsden "Jutro, kiedy zaczęła się wojna"


Autor: John Marsden
Tytuł: "Jutro, kiedy zaczęła się wojna"
Seria: Jutro (część 1)
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 270

Ellie wraz z przyjaciółmi wybiera się na wycieczkę w góry. Docierają aż do najbardziej niedostępnego miejsca zwanego Piekłem. Ale nie spodziewali się tego, co zastali po powrocie. Nie było nikogo, znaleźli martwe zwierzęta. Okazało się, że wybuchła wojna, a oni są nielicznymi, którzy nie zostali złapani. Muszą walczyć o przeżycie.

Wiele osób polecało tę książkę, czytałam wiele pozytywnych recenzji, więc i ja postanowiłam się zapoznać z serią"Jutro" Johna Marsdena. 

Historia zawarta w książce jest wciągająca i ciekawa. Oryginalna, nie trzymająca się schematów. Grupa nastolatków zostaje zmuszona, aby dojrzeć. Wojna kształtuje ich charaktery, sprawdza lojalność i poświęcenie. Przeżywają wiele niebezpiecznych prób. Ich.. przygody? Nie, przygodami bym tego nie nazwała. Może... przeżycia? Tak. Ich przeżycia są niebezpieczne i zapierające dech w piersiach. Akcja jest szybka, cały czas coś się dzieje. Na dalszym planie występują też wątki miłosne. Książka jest nieprzewidywalna, zaskakująca. Czytając, nieustannie zadajemy sobie pytania w stylu "Czy on przeżyje".

Kreacja bohaterów jest dobra. Każdy z nich ma jakąś swoją cechę odróżniającą go od pozostałych. Na przykład Ellie bardzo lubi obejmować dowodzenie, a Lee jest bardzo inteligentny i jest raczej typem samotnika. Możemy ich poznać, polubić. Martwimy się o nich, o ich życie.

Autor pisze bardzo prosto. Jak na mój gust aż zbyt prosto. Książka nie wywołuje natłoku emocji. Wiem, że w tym momencie zaprzeczyłam samej sobie, bo jeszcze przed chwilą pisałam, że książka trzyma w napięciu i zadajemy samemu sobie różnorakie pytania, ale nie potrafię tego inaczej wyrazić. Pod względem fabuły książka jest dopracowana, interesująca, nieprzewidywalna, ale autor wkłada za mało serca w pisanie. Mógłby bardziej się wczuć, podejść do tego bardziej emocjonalnie. Czasem mi to zalatywało dziennikiem szarego człowieka: O tej i tej mieliśmy się spotkać. Spóźnił się. Poszliśmy na kolację i na spacer, a potem odprowadził mnie do domu. Koniec. Nie wiem czy tylko ja miałam takie wrażenie, ale tak jakoś mi się to kojarzyło.

Ogólnie książka ciekawa. Polecam. Na pewno sięgnę po dalsze części.

7,5/10

czwartek, 30 maja 2013

O północy w Paryżu (2011)

Tytuł oryginalny: "Midnight in Paris"
Reżyseria: Woody Allen
Scenariusz: Woody Allen
Muzyka: Stephane Wrembel
Produkcja: Hiszpania, USA
Gatunek: Fantasy, Komedia romantyczna
Czas trwania: 1h 40 min.

Film został nagrodzony m.in. Oscarem za najlepszy scenariusz oryginalny, dostał też 25 innych nominacji.

Gil i Inez są zaręczeni. Przyjeżdżają do Paryża, aby zaplanować swój ślub. Gil jest pisarzem w okresie kryzysu twórczego. W poszukiwaniu weny udaje się na nocne spacery. Dokładnie o północy zabiera go jakiś samochód. Przenosi się do lat 20 XX wieku. Spotyka swoich mentorów. Poznaje też piękną Adrianę. 

Czytałam wiele opinii tego filmu. Zdania są podzielone. Niektórzy Allena kochają, inni wręcz przeciwnie. Nie wiem za którą ze stron mam się opowiedzieć, gdyż muszę się przyznać, że to pierwszy film tego pana obejrzany przeze mnie.

Film oglądaliśmy w autobusie jadąc na kolonię.Muszę przyznać, że bardzo uatrakcyjnił mi podróż. Jest zajmujący i ciekawy, chociaż nie jakiś super wciągający. Interesujący, ale nie masz poczucia, że nie możesz uronić ani sekundy filmu. Czasami się gubiłam, ale to pewnie dlatego, że w autobusie najlepszych warunków do oglądania filmów nie ma (wszyscy się śmieją, gadają, ogólnie jest głośno). Akcja jest dosyć szybka, nie wlecze się w nieskończoność. Fabuła oryginalna, nieprzewidywalna.

Gra aktorska przyzwoita. Nieźle poradziła sobie Rachel McAdams. Innym też dobrze poszło. Choć powiedzieć nie mogę, że aktorzy tutaj obecni to objawienia stulecia, to film z nimi oglądało się bardzo przyjemnie. Bohaterowie, których grają też są pocieszający i sympatyczni.

Nie wiem jak innym, ale mi wydawało się, że ten film był bardzo krótki. A, jak się potem okazało, trwał aż 100 minut. Oglądanie go leci naprawdę szybko. Film pogodny, przyjemny. Dobry na wieczór. Polecam, bardzo mi się podobał.

Ocena ogólna: 8/10

wtorek, 28 maja 2013

Kobieta w czerni (2012)

Tytuł oryginalny: "The woman in black"
Reżyseria: James Watkins
Scenariusz: Jane Goldman
Muzyka: Marco Beltrami
Produkcja: Kanada, Szwecja, Wielka Brytania
Gatunek: Dramat, Horror
Czas trwania: 1h 35 min.

Film "Kobieta w czerni" nie został nominowany do żadnej nagrody. Oglądałam go dosyć dawno, bo w sylwestra, ale chciałabym go zrecenzować.

Gdy w pobliżu pojawi się kobieca postać spowita na czarno, to znaczy, że niedługo zginie jakieś dziecko. Notariusz Artur Kipps ma za zadanie uporządkować sprawy zmarłej kobiety. Udaje się do jej domu, do Domu na Węgorzowych Moczarach. Od tego momentu bohater zostaje wplątany w wir niebezpiecznych wydarzeń.

Zacznę od fabuły. Film ten jest pod tym względem bardzo dobry. Jest ciekawy i zajmujący. Opowiada interesującą historię, która bardzo mnie wciągnęła. Mimo że nie jestem fanką gatunku, skusiłam się. I nie żałuję, bo "Kobieta w czerni" naprawdę mi się podobała. 

Jest to horror, ale straszne momenty są tam nieliczne. Owszem, film trzyma w napięciu i nie jest przewidywalny, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że jest jakiś nie wiadomo jak przerażający
i nie można po nim spać. Jest parę momentów, na których można się bać, ale jest ich niewiele. Ale za to ma wspaniały klimat. Dziewiętnastowieczne małe miasteczko, opuszczony dom, tajemniczy duch, mroczna zagadka, mieszkańcy, którzy chcą zapomnieć o przeszłości. To mi się bardzo podobało. I ta scenografia. Scenarzyści odwalili kawał naprawdę dobrej roboty. Moim zdaniem ten film powinien dostać nagrodę albo chociaż nominację właśnie za scenografię.

Jednym z powodów, dla którego chciałam zapoznać się z tą produkcją, było to, że gra tu Daniel Radcliffe, którego każdy zna z roli  Harry'ego Pottera. Lubię przygody młodego czarodzieja, więc chciałam sprawdzić, jak Daniel poradził sobie z inną rolą. I powiem, że był całkiem niezły. Naprawdę. Nawet się nie spodziewałam, że tak dobrze sobie poradzi, a tu proszę. Widać, że się chłopak starał. 

Podsumowując: pod względem fabularnym - super, ale jeśli ktoś szuka strasznego horroru - nie tym razem. 

Ocena ogólna: 8/10

czwartek, 9 maja 2013

Nicholas Sparks "Pamiętnik"

Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: "Pamiętnik"
Ilość stron: 253
Wydawnictwo: Albatros

Noah ma 80 lat i mieszka w domu spokojnej starości. Codziennie odczytuje historię miłości swojego życia swej żonie cierpiącej na chorobę Alzheimera. Na nowo przeżywa pamiętne wakacje 1932, gdy poznał Allie i przeżył z nią piękny okres, oraz trudny czas, gdy ich rozłąka trwała 14 lat.

Bardzo lubię film na podstawie tej pozycji, więc pomyślałam, że jak już czytam debiuty, to sprawdzę jak poradził sobie z pierwszą wydaną książką Nicholas Sparks. I muszę przyznać, że trochę się zawiodłam. To jest ten przypadek, którego najbardziej nie lubię: film przewyższył pierwowzór książkowy.

Kompletnie czego innego się spodziewałam. Wiem, że to źle, że patrzę na książkę przez pryzmat filmu. Historia przedstawiona w "Pamiętniku" jest ciekawa, aczkolwiek bardzo różna niż filmowa. Tu i tu skupiono się na dwóch zupełnie innych aspektach historii. Oczekiwałam opisu tych pięknych wakacji Noaha i Allie, a tymczasem autor prawie nic o nich nie napisał (było o nich tylko we wspomnieniach pary "A pamiętasz jak..."). Za to skupił się bardziej na ich powrocie do siebie. Nie powiem, że było to nudne, ale inne od moich oczekiwań. Ale nie zmienia to faktu, że w książce opisana jest niezwykła historia pięknej miłości.

Minusem tej publikacji jest styl pana Sparksa. Jest to jego debiutancka powieść i nie miał większego doświadczenia, gdy ją pisał. Przez to napisana jest w sposób przeciętny. Widać, że jeszcze nie był wprawiony, tworząc tę książkę. Średnio oddziaływała na moją wyobraźnię i nie mogłam za bardzo wczuć się w fabułę. Ale szybko się ją czyta, co jest wielkim plusem.

Jest to lektura przyjemna i niewymagająca, idealna dla osób lubią takie klimaty. Polecam.

7/10 

poniedziałek, 6 maja 2013

Jessica Khoury "Geneza"

Autor: Jessica Khoury
Tytuł: "Geneza"
Ilość stron: 507
Wydawnictwo: Wilga

W amazońskiej puszczy znajduje się tajny ośrodek badawczy Little Cambridge. Naukowcy pracują tam nas stworzeniem istoty doskonałej - człowieka nieśmiertelnego. I oto jest - Pia jest pierwszą nieśmiertelną i szkolona jest na naukowca doskonałego. Ma ona dać początek nowej rasie nieśmiertelnych. Ale w dniu swoich siedemnastych urodzin wymyka się spod kontroli naukowców. Zauważa dziurę w ogrodzeniu i wykorzystuje szansę. Pierwszy raz jest po drugiej stronie płotu. Spotyka tam Eio - chłopaka z pobliskiej wioski, który wie o świecie więcej niż ona, bowiem w Little Cam zabronione jest wszystko, co mogłoby zdradzić choć mały szczegół ze świata poza ośrodkiem. Zaintrygowana dziewczyna wymyka się kolejny raz, i jeszcze. Według plemienia Ai'oa przyszła, by ich uratować...

"- Ciało nie może żyć bez serca. A ja nie mogę żyć bez ciebie."

Na początek pragnę zaznaczyć, że "Geneza" jest debiutem autorki. O ile "Rebelianta" uważałam za udany debiut, to na "Genezę" brakuje mi słów. Ta książka jest niesamowita. W głowie mi się nie mieści, jak można napisać coś takiego praktycznie bez większego doświadczenia! Bo musicie wiedzieć, że książka ta mnie oczarowała.

Pomysł jest niesamowity. Wprowadza coś nowego do tych wszystkich paranormalnych romansów, od których się aktualnie roi. Ona ma w sobie to coś. Historia Pii i Eio jest niezwykła, poruszająca. W książce jest wiele tajemnic, które odkrywane są stopniowo, przez co główny wątek się nie nudzi. Ponadto pozycja ta na pewno przewidywalna nie jest. Dla mnie zakończenie było totalnym zaskoczeniem (oczywiście pozytywnym). Jessica Khoury ma wielką wyobraźnię i wspaniałe pomysły. Czytając, cały czas zaprzątałam swoją głowę różnymi pytaniami, np. "Czy uda im się uciec?".

Świat przedstawiony w "Genezie" ma w sobie coś... magicznego. Tak, to odpowiednie słowo. Ma w sobie coś magicznego, niemalże czułam zapachy puszczy amazońskiej czy krople deszczu na skórze. Autorka tak wspaniale go przedstawiła....

Postacie bardzo mi się spodobały. Mimo, że czasem decyzje Pii były... inne, niż ja bym podjęła na jej miejscu i czasem trochę nie rozumiałam jej postępowania, polubiłam ją. A Eio... Eio... zakochałam się w nim. Był taki ciepły, sympatyczny, mężny i oddany. Zapałałam do niego sympatią od pierwszej sceny z jego udziałem. Bohaterowie drugoplanowi też byli dobrze wykreowani. 

Akcja w tej książce płynie szybko, wsysa czytelnika. Książka jest niesamowicie wciągająca, ani się obejrzałam, a tu już historia się skończyła (z czego nie byłam szczególnie zadowolona). Jeśli niektórych odpycha dosyć duża objętość książki, niech się nie zniechęcają! Naprawdę, wydaje się, że jest za krótka! 

Autorka ciekawie pisze. Prosto, mądrze, interesująco, zrozumiale. Widać, że nie jest to pisane na siłę, tylko miała na to koncepcję, ochotę i zapał.

Powieść ta bardzo mi się podobała. Na pewno pozostanie w mojej pamięci na długo i będę ją ciepło wspominać. Nie wykluczone, że powrócę za jakiś czas. Naprawdę, nie mam się do czego przyczepić (a tak lubię wytykać złe strony książek ;]). Jeszcze nie doszło do mnie, że to wszystko nie było w rzeczywistości.

A teraz nie zostaje mi nic innego, niż zachęcić was do lektury! Gorąco polecam!

Ocena ogólna: 10/10

sobota, 4 maja 2013

Marie Lu "Legenda. Rebeliant"

Autor: Marie Lu
Tytuł: "Legenda. Rebeliant"
Seria: Trylogia "Legenda"
Ilość stron: 298
Wydawnictwo: Zielona sowa

Przyszłość. Republika od dawna toczy wojnę z Koloniami. Z tego powodu każde dziecko w wieku 10 lat musi przejść Próbę. Jeśli uzyska określoną ilość punktów - idzie do wojska, jeśli niższą - zostaje przewiezione do obozu pracy. 15-letnia June jest jedynym dzieckiem, które uzyskało idealny wynik - 1500/1500 punktów. Jej rówieśnik Day oblał Próbę i stał się najbardziej poszukiwanym i nieuchwytnym przestępcą Republiki. Nikt nawet nie wie jak on wygląda. Ich losy krzyżują się, gdy brat June zostaje zamordowany - wszyscy, łącznie z June, winią Daya i dziewczyna postanawia pomścić śmierć Metiasa.

"Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Z każdym kolejnym dniem wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętnie, czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden dzień naraz."
 "Rebeliant" jest debiutancką powieścią młodej autorki - Marie Lu. Uważam, że ta książka jest bardzo udanym debiutem.

Fabuła jest jednym z najmocniejszych punktów tej pozycji. Jest dopracowana i ciekawie skonstruowana. Pomysł jak dla mnie oryginalny (przynajmniej ja się jeszcze nie spotkałam z książką podobną do tej). Pod tym względem powieść jest rzeczywiście dobra. W książce tak naprawdę poznajemy dwie historie, które tworzą jedną całość. W "Rebeliancie" znajdziemy zagadki, tajemnice, dawkę humoru, a także wątek miłosny (który, broń Boże, nie jest wątkiem głównym!).

Bohaterowie byli ciekawie wykreowani. June i Day tworzyli świetną parę głównych postaci. Byli zaradni i samodzielni. Po wykreowaniu ich autorka nie zapomniała o bohaterach drugoplanowych. To też mocna strona tej pozycji.

Książka wywołała u mnie mnóstwo emocji. Od wzruszenia po złość. Autorka świetnie operuje uczuciami.

Ale, żeby nie było, "Rebeliant" ma też małe wady. A mianowicie styl. Marie Lu może i potrafi wymyślić coś ciekawego i powołać do życia wspaniałych bohaterów, ale na pewno musi jeszcze popracować nad stylem. Nie jest to jakaś masakra, ale jednak mogłoby być lepiej. Nie pisze ona źle, bo książka wciąga i nie można się od niej oderwać, ale występuje dosyć dużo powtórzeń wyrazów.  Moim zdaniem jej zasób słownictwa mógłby być trochę obszerniejszy. Ale to pierwsza powieść, która wyszła spod pióra tej autorki, więc nie oczekujmy stylu jak u pisarza z 30-letnim doświadczeniem.

Narracja w tej książce jet pierwszoosobowa. Podobnie jak w "Wykradzionej" raz widzimy wszystko oczami June, a raz Daya, z tą tylko różnicą, że w "Wykradzionej" mi się to nie podobało i w ogóle mi to nie pasowało, a tutaj i owszem.

Powieść uważam za udaną. Druga część jest dostępna w księgarniach i prawdopodobnie się na nią skuszę. Oby tak dalej. Gorąco polecam tę pozycję!

Ocena ogólna: 8,5/10

niedziela, 28 kwietnia 2013

Recenzja filmu - Księżna (2008)

Tytuł oryginalny: „The Duchess”
Reżyseria: Saul Dibb
Scenariusz: Anders Thomas Jensen, Jeffrey Hatcher, Saul Dibb
Muzyka: Rachel Portman
Produkcja: Francja, USA, Wielka Brytania, Włochy
Gatunek: dramat historyczny, kostiumowy
Czas trwania: 1h 45 min. 

Film pt. "Księżna" z 2008 roku otrzymał 3 nagrody, np. Oscara za najlepsze kostiumy. Otrzymał też 13 innych nominacji, m. in. do Złotego Globu za najlepszego aktora drugoplanowego (Ralph Fiennes). 

Film opowiada historię Georgiany Cavendish (Keira Knightley). Akcja rozgrywa się w XVIII wieku, w Anglii. 16-letnia Georgiana wyróżnia się urodą spośród innych młodych arystokratek. Szczególnie interesuje się nią młody Charles Grey (Dominic Cooper). Dziewczyna odrzuca jednak jego zaloty, gdy na horyzoncie pojawia się książę Devonshire (Ralph Fiennes), który wyraża chęć zawarcia z nią związku małżeńskiego. Georgiana podekscytowana na myśl o uzyskaniu wysokiej rangi społecznej zapomina o Greyu. I rzeczywiście - osiąga wysoki status, ale mąż traci nią zainteresowanie. Wdaje się w liczne romanse, nie zwraca na nią uwagi. Księżna będzie musiała wybrać pomiędzy wygodami życia, a miłością.
"Księżna" jest dobrym dramatem historycznym. Lubię takie klimaty - arystokraci, dawne czasy i te sprawy. Ale oglądałam lepsze produkcje w tym stylu. Ten film momentami był monotonny, ale po jakimś czasie wciągnął mnie w swoją historię. 
Akcja rozgrywa się tutaj szybko. Ale w tym przypadku nie jest to zaleta. Niektóre rzeczy, które życzyłabym sobie zobaczyć dokładniej są pokazane zbyt zdawkowo jak na mój gust. Niektóre wręcz przeciwnie - za bardzo się wleką. Film nie jest jakoś szczególnie trzymający w napięciu, ale przewidywalnym też go nazwać nie można. Mimo tych wad mocno na mnie oddziałał i wzbudził wiele emocji. Byłam zbulwersowana tym, jak traktowano niegdyś kobiety. Chociaż wiedziałam, że dawniej płeć piękna nie miała żadnych praw, oglądając ten film się zdenerwowałam. Myślałam, że tam zaraz wejdę do filmu i porządnie przywalę temu księciu od siedmiu boleści. Po prostu uważam, że zachowywał się karygodnie. Sam po chwili stracił zainteresowanie Georgianną, wdawał się w mnóstwo romansów. A ona nic z tym nie mogła zrobić, jakoś musiała to znosić. Ale potem on miał romans z osobą drogą swej żonie (nie chcę tu spojlerować za bardzo)! Księżna zaproponowała im, że oni będą sobie mieszkać w pałacu, a ona będzie wiodła szczęśliwe życie z Charlesem Greyem, bo w końcu dopuściła do głosu uczucia do niego. Ale nie! Bo ona ma być wierna jemu i tylko jemu, ale on może sobie mieć 50 innych kobiet! Było to dla mnie dołujące.

Gra aktorska w tym filmie była bardzo dobra. Keira Knightley wyśmienicie poradziła sobie z odegraniem XVIII-wiecznej arystokratki. Ralph Fiennes i Dominic Cooper trochę gorzej od Keiry odegrali swoje role, ale też nieźle sobie poradzili. 

Film ten ma wspaniały klimat. Nie dziwię się, że otrzymał Oscara za kostiumy, bo są naprawdę świetne. Podsumowując: "Księżna" nie jest jednym z najlepszych filmów tego gatunku, ale uważam, że warto obejrzeć. 

Ocena ogólna: 7/10 

Małe zmiany.

Cześć!
Chciałam Was poinformować (ze względu na to, że na pewno jesteście ślepi i nie zauważyliście), że zmieniłam nazwę bloga. Wcześniej nazywała się "Queen of books", a zmieniłam na "Z książką i filmem przez świat". Tamta nazwa była wymyślona na poczekaniu i od dłuższego czasu myślałam nad jej zmianą. W końcu zdecydowałam się na "Z książką i  filmem przez świat". Jeśli wykorzystałam nazwę, którą ktoś miał na blogu wcześniej niż ja - przepraszam. Nie zrobiłam tego umyślnie, może kiedyś byłam na takowym blogu i nazwa gdzieś mi zapadła w pamięci. Oprócz nazwy zmieniłam też szablon. Już od tych (przepraszam za wyrażenie) oczojebnych książek zaczynała mnie boleć głowa, więc zdecydowałam się na coś bardziej stonowanego. Mam nadzieję, że aktualny wygląd bloga się Wam podoba. Co o nim sądzicie?
Jak dotąd nie zrecenzowałam żadnego filmu, ale postanowiłam, że zmienię to. Od teraz od czasu do czasu pojawi się recenzja jakiegoś filmu.